Wspomnienie Wakacji ...

sobota, 31 sierpnia 2013

Dzień Dobry ! 

   Z wielu powodów nie miałam czasu na zajmowanie się wpisami na blogu, szczerze mówiąc zeszło to na dalszy plan. Dzisiaj patrząc za okno zaraz po przebudzeniu zebrało mi się na nostalgiczne rozmyślania o zbliżającym się nieuchronnie końcu lata... No i bach! Uświadomiłam też sobie, że to ostatni dzień sierpnia, jaka szkoda. Wprawdzie dla mnie czas wolny się jeszcze nie kończy, do rozpoczęcia roku akademickiego pozostał miesiąc i mam zamiar z niego skorzystać podczas kolejnych wyjazdów, ale fakt, że pogoda powoli zacznie się zmieniać z letniej na jesienną nie napawa mnie pozytywną energią. Wiem, że tegoroczne upały dały się we znaki wielu osobom, w tym także mnie, ale przecież od tego jest lato, ja osobiście uwielbiam Słońce i dla mnie lato mogłoby trwać cały rok ;)
   W związku z kończącymi się wakacjami postanowiłam powrócić na chwilę do czasu, kiedy skorzystaliśmy z nich najbardziej, a mianowicie do naszego wyjazdu :) W tym roku, z resztą tak jak w poprzednim, czas urlopu spędziłam nad naszym polskim morzem. Na szczęście pogoda była łaskawsza niż ostatnio, tylko jeden dzień okazał się pochmurny :) I bardzo dobrze! W końcu cały rok czekamy na to, by złapać trochę opalenizny podczas wyjazdów :) Tak więc w drugiej połowie lipca spakowaliśmy walizki i wyruszyliśmy w drogę. Tydzień,który spędziliśmy w Mielnie, a w zasadzie w Unieściu, okazał się nawet lepszy niż oczekiwaliśmy. Obozowe warunki wcale mi nie przeszkadzały (chociaż jeszcze rok temu nawet bym nie pomyślała o spaniu w namiocie :P) i udało mi się wypocząć niesamowicie. No, może nie  tyle wypocząć, co się zrelaksować i zapomnieć o wszystkim. Z pewnością były to jedne z najlepszych (a może nawet najlepsze) wakacji w moim życiu. Oczywiście przede wszystkim za sprawą ludzi, których uwielbiam. Ten pełen wrażeń tydzień przyszło mi spędzić bowiem w towarzystwie narzeczonego, \przyjaciółki z siostrą oraz przyszłego szwagra z żoną :) Jedyną wadą było to, że zbyt szybko wypoczynek dobiegł końca i trzeba było wracać do rzeczywistości. Jednak wspomnienia (oraz zdjęcia) zostały i tego nikt mi nie zabierze.
   Teraz jednak czas wrócić do teraźniejszości i jakoś przygotować się na przetrwanie chłodniejszych dni. Przygotowania wiążą się z zakupami, więc myślę, że ułatwi mi to przetrwanie ;)  Poza tym czas leci tak szybko, więc liczę na to, że zanim się obejrzę znów zawita lato i piękne wakacje. Tymczasem zamieszczam parę zdjęć, żeby to piękne wspomnienie wakacji nie wyblakło :) 








Ulubiony :)

piątek, 23 sierpnia 2013

Dzień Dobry :)

   Ostatnie dni przyniosły wiele atrakcji. Działo się tyle, że zapomniałam o wszystkim wokół. Nie twierdzę, że to źle, o nie, wszystko jest pięknie, ale przydałby mi się czas na pobycie sama ze sobą :) Jak już kiedyś wspominałam ogromną przyjemnością jest dla mnie gotowanie, dlatego też jak to mam w zwyczaju ostatnie stresy postanowiłam zostawić w kuchni. W efekcie powstało danie, które należy do moich ulubionych i którego nigdy sobie nie odmawiam nawet w dużych porcjach. A mianowicie Chicken Curry
   Uwielbiam kurczaka przygotowanego w ten sposób. Nie wiem czy w Polsce dostępny jest w sklepach koncentrat, z którego przygotowuję sos (ja swój dostaję od cioci z Anglii w ilości całych zgrzewek :)). Danie to przygotowałam kiedy pierwszy raz gotowałam dla mojego mężczyzny i chyba smakowało skoro postanowił mnie poślubić ;) Osobiście preferuję jedzenie tego rarytasu z pieczywem czosnkowym, bądź chlebkiem pita, narzeczony preferuje ryż (jak z resztą w większości potraw). Poniżej zamieszczam przepis i życzę jak zwykle smacznego ! Pozdrawiam :)

Składniki: 
podwójna pierś z kurczaka
koncentrat curry 
trzy duże cebule
mrożony groszek (opcjonalnie groszek z marchewką) 
około pół litra gorącej wody
olej do smażenia 
4-5 ząbków czosnku 
chilli dla ostrości 
Przygotowanie: 
Kurczaka pokrojonego w kostkę smażymy w głębszym garnku, dodajemy pokrojoną w półksiężyce cebulę. Wszystko podsmażamy do uzyskania złocistego koloru. Następnie zalewamy składniki gorącą wodą i dodajemy koncentrat curry. Koncentrat dodajemy po łyżce i mieszamy do rozpuszczenia. Pozostawiamy gotujący się sos na małym ogniu aż uzyska gęstszą konsystencję. Po około 10 minutach dodajemy opakowanie mrożonego groszku (ja dodałam z marchewką). Podczas gdy sos się gotuje dodajemy przeciśnięte ząbki czosnku. Na koniec doprawiamy chilli według uznania i gotowe :) Podajemy z ryżem, makaronem, pieczywem, co kto lubi ! 
 Koncentrat curry

Gotowe danie 
Ja :)

By uprzyjemnić czas... :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Witam ! 

   Po dosyć intensywnym weekendzie (jak dla mnie nawet za bardzo :P) przyszedł czas na odpoczynek... I to dosłownie od wszystkiego, bo dzisiejszego dnia nie mam zamiaru robić nic, co powinnam ;) Co jakiś czas taki dzień przyda się każdemu, więc i mnie się należy... 
   A skoro mowa o rzeczach przyjemnych i pozwalających odpocząć to nie mogłabym nie napisać parę słów o czymś, co dla mnie jest najlepszym sposobem na relaks. Tak więc - dzisiaj o książkach :) Odkąd pamiętam uwielbiam czytać. Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach nie jest to popularna rozrywka, ale dla mnie to naprawdę idealny sposób na umilenie sobie czasu. Szczególnie w takie dni jak dzisiaj, kiedy pogoda pokazuje swoje humory, a mężczyzna poza domem (wiadomo ryby :)). Spędzenie kilku godzin z książką pod kocem jest zatem idealnym rozwiązanie na dzisiejsze popołudnie.
    Poniżej znajdziecie kilka zdjęć książek, które aktualnie znajdują się na moich półkach. Nie jest tego wiele, duża część mojej kolekcji została w domu rodziców. Chętnie bym je przytargała do obecnego mieszkania, ale wolę nie narażać się narzeczonemu, który już z zamontowaniem dwóch skromnych półek miał problem, bo "przecież to nie potrzebne". Po wysłuchaniu marudzenia postawiłam jednak na swoim i mam miejsce chociaż na te parę pozycji z mojego zbioru. Jestem też pewna, że z czasem wygospodaruję sobie więcej miejsca :)
Tymczasem podzielę się tym, co mam i opowiem o kilku z moich ulubionych książek. Pozdrawiam :)


 Wyproszone półeczki :) 
 Moja pierwsza książka tego autora, która spowodowała, że zakupiłam dwie kolejne. Naprawdę fajnie napisana, Llosa ma niepowtarzalny styl, a jego książki wprowadzają w niezwykły klimat. Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki to moim zdaniem jedna z lżejszych pozycji autora, polecam! 
 Książka, którą otrzymałam w prezencie. Szczerze mówiąc nie spotkałam się wcześniej z tą autorką, nie byłam więc pewna, czego się spodziewać. W końcu na naprawdę dobry kryminał ciężko trafić. Zbrodniarz okazał się jednak świetnie napisany i tak wciągający, że nie mogłam się oderwać, czytałam nawet w towarzystwie :) Umiejscowienie akcji na dwóch płaszczyznach nadaje specyficzną dynamikę i dodaje tajemniczości zagadce tytułowego zbrodniarza.
 Jeden z ulubionych autorów kryminałów. Kiedyś nie przepadałam za tym rodzajem książek, ale od jakiegoś czasu chętnie po nie sięgam. Najczęściej zdarza mi się czytać w podróży, to dobry sposób na oderwanie się od rzeczywistości :) Nesbo lubię za zaskakujące zakończenia i zwroty akcji. Pod tym względem Pierwszy śnieg mnie nie zawiódł, zagadka zbrodni przyniosła zakończenie, jakiego się nie spodziewałam. A więc - kolejna pozycja godna polecenia. 
Kolejny prezent, który wybrałam sama wykorzystując otrzymaną na urodziny kartę podarunkową do Empiku. Od razu wiedziałam, na co padnie mój wybór. Na książkę tego autora czekać trzeba było długi czas, a ja bardzo lubię sposób narracji Pilcha, nie miałam więc wątpliwości co do zakupu. Problem pojawił się w momencie, kiedy książka znalazła się już u mnie, bo... do tej pory szkoda mi ją nawet zacząć. Obiecałam sobie, że będzie to moja nagroda, kiedy skończę kolejny rozdział mojej pracy magisterskiej, a że zostało mi dosłownie kilka stron to już zacieram ręce. Na pewno opiszę swoje odczucia na temat tej pozycji, oby mnie nie zawiodła, tyle czeka na swój moment ! 

Sunday Chill ?

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Witam! 

   Zwykle niedziele to dzień odpoczynku po całym tygodniu, a w szczególności po piątku i sobocie ;) Niestety, nie tym razem... Wczorajsza niedziela totalnie wymknęła się spod kontroli :P 
   Po rodzinnym obiedzie u babcie liczyłam na miły relaks w domu, jednak zaczęły się propozycje. Początkowy pomysł wybrania się na spacer legł w gruzach z powodu deszczu, więc w efekcie mieliśmy gości u siebie. Oczywiście nie narzekam, było bardzo miło, lubię spędzać czas z tymi ludźmi, ale wypoczynek to to nie był :) Nie byłam przygotowana na przyjmowanie gości, więc z braku laku i jedynych dostępnych mi składników przyrządziłam placuszki z cukinii, bo w końcu głupio jeżeli stół jest pusty :) Wyszły pyszne i nawet sceptycznie nastawieni panowie zajadali ze smakiem. Poniżej przedstawiam efekty oraz przepis. Pozdrawiam ! :)

Składniki:
1 większa cukinia
2 jajka
około 1 szklanki mąki
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, opcjonalnie inne przyprawy
olej do smażenia
Przygotowanie:
Cukinię obieramy i ścieramy na tarce na dużych oczkach. Dodajemy dwa jajka, sól i pieprz. Do masy wrzucamy przeciśnięte ząbki czosnku. Następnie mieszamy dodając mąkę do uzyskania odpowiednio gęstego ciasta. Doprawiamy według uznania, w moim przypadku była to ostra papryka, ale placuszki wyszły i tak delikatne. Smażymy na rozgrzanym oleju placuszki podobne do tradycyjnych placków ziemniaczanych i gotowe! Smacznego :)





Come Dine With Me :)

niedziela, 11 sierpnia 2013

Dzień Dobry ! 

  
   Niedawno zastanawiałam się nad znaczeniem pasji w życiu człowieka. Zawsze chciałam znaleźć coś, co będzie dla mnie odskocznią od codzienności. Niestety, wszelkie zainteresowania i rozwój w ich kierunku zwykle pociągają za sobą spore koszty. Z drugiej strony nie jestem też typem osoby, która zajmuje się długo jedną rzeczą. Nie to, co mój narzeczony, który wszystkie pieniądze wydaje na sprzęt wędkarski i gdyby nie ja pewnie całe wakacje przesiedziałby na rybach :) Podziwiam go za ten zapał i odnajdywanie przyjemności nawet w staniu po kostki w deszczu i przyglądaniu się wodzie. Czasem mam nawet wrażenie, że bez jakiegoś ponadprogramowego hobby jestem najzwyczajniej w świecie nudna... Bo co ja takiego lubię ? Książki ? Kocham, ale wiele osób czyta dla przyjemności jak ja:)
Sport ? Od wielkiego dzwonu i to tylko w zamiarze zrzucenia zbędnych kilogramów:)
Muzyka ? Owszem, słucham, wszystkiego co mi się podoba:)
Gotowanie ? To przecież obowiązek jeżeli prowadzi się dom :)
   Jednak ja przygotowania posiłku nie uważam za obowiązek. Odnajduję się w tym świetnie, a kuchnia to moje ulubione miejsce w domu :) Dlatego też w dzisiejszy piękny niedzielny poranek postanowiłam podzielić się jednym z ostatnio przyrządzonych przeze mnie dań - chilli con carne. Zapewne jeszcze nie raz pojawią się posty o tematyce kulinarnej, w końcu łatwo się pisze na temat tego, co sprawia człowiekowi przyjemność :) Tymczasem zapraszam do zapoznania się z przepisem i zdjęciami. Pozdrawiam ! :)
   
Składniki:
mięso mielone 0,5 kg
puszka czerwonej fasoli
dwie duże cebule
puszka krojonych pomidorów (ja dodatkowo wrzucam dwa świeże)
oliwa do smażenia
szklanka bulionu wołowego
2-3 ząbki czosnku
przyprawy : oregano, chilli pieprz cayenne, ostra i słodka papryka
Dodatki:
pieczone ziemniaki z czosnkiem
sałata z sosem winegret
Przygotowanie:
Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy mięso mielone. W czasie, gdy mięso się smaży cebulę kroimy w półksiężyce i dodajemy do mięsa wraz z przeciśniętym czosnkiem. Podsmażone składniki przerzucamy do garnka i zalewamy bulionem. Dusimy na małym ogniu. Następnie do całości dodajemy pomidory z puszki i doprawiamy według uznania solą i pieprzem. Gotujemy przez około 20 minut, co jakiś czas mieszając. Pod koniec gotowania do sosu dodajemy przepłukaną fasolę (ja dodaję także dwa świeże pomidory pokrojone w kostkę) i mieszając dodajemy przyprawy. W zależności od stopnia tolerancji na ostry smak na sam koniec doprawiamy chilli. Sos gotujemy do momentu, gdy stanie się odpowiednio gęsty i gotowe. Ja danie podałam z pokrojonymi w grubsze kawałki ziemniakami z czosnkiem pieczonymi w piekarniku oraz sałatką. Efekty można zobaczyć poniżej. Smacznego ! ;)




Trudny Pierwszy Raz ;)

środa, 7 sierpnia 2013

Witam! 

   Mam na imię Karolina i z prowadzeniem bloga mam do czynienia po raz pierwszy. Nie spodziewałam się, że aż tak trudno jest zacząć ! Nie to, żebym nie miała nic do powiedzenia (wierzcie mi zawsze mam), ale po prostu nie wiedziałam gdzie powinien znaleźć się początek moich uzewnętrznień ;) Z tego też powodu blog, którego założyłam w lutym wzbogaci się o pierwszy post dopiero po pięciu miesiącach. 
  Na początku zakładałam pisanie przede wszystkim o moich ulubieńcach i innych zwierzętach, które uwielbiam. Z biegiem czasu zmieniłam jednak zdanie i postanowiłam poświęcić tego bloga wszystkiemu, co się wokół mnie dzieje, a jest tego naprawdę sporo :) Tak więc będziecie mogli znaleźć posty zarówno opisujące moją codzienność jak i egzystencjalne przemyślenia. Ściślej mówiąc, będzie o gotowaniu, o książkach, które moim zdaniem warto przeczytać, o codziennych sprawach wywołujących różnego rodzaju refleksje, o przygotowaniach do ślubu i życia w małżeństwie, ale nie zabraknie również zwykłych relacji ze spacerów z psem czy wyjazdu w ciekawe miejsce:) Trochę też pewnie ponarzekam, czasem muszę :P 
   Serdecznie zapraszam do czytania, komentowania, dyskutowania :) Postaram się nie być monotonna w swoich wpisach i poruszać różnorodne wątki:) Pozdrawiam! :*

  
Obsługiwane przez usługę Blogger.